Gry paragrafowe z serii Miniatura to idealne rozwiązanie, gdy nie lubimy odkładać nieskończonej paragrafówki, a nie mamy tyle czasu, ile wymaga duża gra. „Afrykański Świt” jest jedną z paragrafówek ze wspomnianej serii. Jej niewielka objętość pozwala cieszyć się naszą ulubioną rozrywką i zapełnić na około trzydzieści minut lukę, jaka czasami pojawia się w ciągu dnia. Wydana w 2010 roku, nie doczekała się swojego odpowiednika papierowego, tak jak „Prywatne Śledztwo” czy „Plaga”. W odróżnieniu od nich nie została również odświeżona i jest dostępna jedynie jako plik PDF, który nie posiada, niestety, hiperłączy, zatem musimy sami wyszukiwać odpowiedni paragraf. Nastręcza to pewnych trudności.

Autorem „Afrykańskiego Świtu” jest Beniamin Muszyński, co, biorąc pod uwagę tematykę paragrafówki, jest dla mnie dość zaskakujące. Po przeczytaniu kilku książek pana Muszyńskiego, można stworzyć jego portret psychologiczny, w którym będzie bardzo wyraźnie widać jego upodobania do niektórych tematów. Tak samo jest z Mikołajem Kołyszko, który również przejawia upodobanie do specyficznej tematyki i swoje opowieści prowadzi w charakterystyczny, szalony sposób (tak się składa, że jakiś czas temu poznałem ich obu osobiście, co potwierdziło moje wcześniejsze przypuszczenia). Słowa, jakimi można w skrócie opisać grę, to: tajemnica, religia, szaleństwo. Jak do tej pory, opis ten idealnie pasował do tego, co pisał pan Kołyszko. Chociaż tematyka paragrafówki odbiega od wątków, poruszanych w poprzednich grach pana Muszyńskiego, to już jej wykonanie jest typowo Beniaminowskie.

Książka podzielona jest na rozdziały, które oddzielają pewne etapy przygody. Jest to rozwiązanie konsekwentnie stosowane przy każdej paragrafówce autora i muszę przyznać, bardzo dobrze się sprawdzające. Rozdział to nie tylko odseparowanie fabularne, ale również bardzo dobry punkt „zapisu”. Jeżeli, na przykład, zginiemy lub przygoda zakończy się nie po naszej myśli, nie musimy jej zaczynać od samego początku, tylko od początku danego rozdziału – przy założeniu, że niczego wcześniej nie chcemy zmieniać w naszych wyborach. Przejścia pomiędzy częściami nie są „wąskimi gardłami”, zatem przy takim sposobie gry musimy zapamiętywać, który paragraf był naszym punktem „wejściowym”. W czasie przygody pojawią się informacje, które, już tradycyjnie, będziemy kolekcjonować za pomocą numerów. Pozwolą nam one odblokować różne ścieżki i zakończenia.

W książce wcielamy się w postać Siergieja Iwanowicza Bułanowa, obywatela ZSRR, którego koleje losu przywiodły do Egiptu. Tutaj pozostał na dłużej, najpierw oprowadzając turystów, a później – ze względu na swoje doświadczenie, związane z bronią i walką, przydatne podczas ochraniania karawan badawczych. „Afrykański Świt” zaczynamy, wyruszając na wyprawę z profesorem Jonathanem Levine’em. Wybiera się on na południową część kontynentu, w poszukiwaniu najdzikszych afrykańskich plemion. Twoja pomoc jest nader konieczna, w końcu nigdy nie wiadomo co może was spotkać.

Paragrafówka zaczyna się niczym film Hitchcocka. W pierwszym rozdziale mamy mocne uderzenie, które wprowadza praktycznie wszystkie postacie, jakie możemy spotkać. Cała otoczka również nie za wiele nam wyjaśni i jedyne, co dostajemy, to coraz więcej pytań bez odpowiedzi. Dopiero kolejne rozdziały, powoli i systematycznie, pozwalają nam poznać w pełni historię, kryjącą się za wydarzeniami, których byliśmy bohaterem.

Szczerze przyznam, że nie podchodziłem do tej gry z jakimś szczególnie pozytywnym nastawieniem. Wydawało mi się, że paragrafówka, która nie została wybrana do wydania papierowego, nie może być zbyt dobra. Myliłem się. Uważam natomiast, że niewydanie jej na papierze, było błędem. Jest to bardzo ciekawa i bogata w zakończenia gra. Na czterdziestu ośmiu stronach znajduje się 109 paragrafów i aż 9 różnych zakończeń. Fabuła poprowadzona jest ciekawie i nie nudzi. Polecam ją wszystkim fanom Indiany Jonesa.