Czekałem na książkę, która choć na chwilę odmieni obraz serii, jaką tworzy Montgomery. W pewnym sensie doczekałem się tego dzięki paragrafówce „Escape”. Na swój sposób jest to rewolucja. Ta nieduża gra, która u nas pewnie ukazałaby się jako Miniatura, została wydana w roku 1983, a jej reedycja w roku 2005.

Mechanika wciąż pozostaje na swoim poziomie, czyli generalnie na jej braku i bardzo dobrze. Dzięki temu nadal bez problemu można ją czytać w autobusie czy tramwaju. Przygoda poprowadzona jest w realiach science fiction. Akcja toczy się na terytorium Stanów Zjednoczonych, podzielonych miedzy trzy frakcje, do których należą tereny o nazwach: Turtalia, Dorado i Rebellium. Niestety, fabuła nie rozwija tego wątku. W zasadzie to nie ma to żadnego znaczenia. Jest to tylko pewien fakt, mówiący o tym, że należymy do jednego z krajów, walczymy z drugim, a trzeci sobie istnieje. Owszem, zetkniemy się z przedstawicielami tych nacji, ale uzyskana wiedza służy chyba jedynie temu, byśmy wiedzieli jak ich nazwać.

Wcielamy się w rolę szpiega, który wraz z grupą towarzyszy wykradł tajne informacje, a teraz ucieka z więzienia wrogiego kraju. Ucieczka zostaje skomplikowana przez opóźniony samolot, który miał nas zabrać. Dokładnie w tym momencie zaczyna się przygoda. Naszym celem jest bezpieczna ucieczka. Bardzo dużo spraw może pójść nie po naszej myśli, a sytuacja jest dynamiczna i zmienia się co chwilę. Udało mi się szczęśliwie ukończyć grę przy pierwszym i drugim podejściu, za każdym razem ostrożnie i sensownie wybierając drogę. Dopiero za trzecim i czwartym razem, gdy puściłem wodze fantazji, gra potraktowała mnie mniej łaskawie, uniemożliwiając mi dotarcie w bezpieczne miejsce lub po prostu uśmiercając mnie. Krótko mówiąc, tekst nie sprawi wam żadnego problemu, o ile potraktujecie swoją ucieczkę poważnie i będziecie podejmować rozsądne decyzje.

Tym, co odróżnia omawianą grę paragrafową od innych z tej serii, jest związek przyczynowo-skutkowego, zachowany między głównym tematem gry, a możliwymi zakończeniami i napotkanymi w trakcie gry zdarzeniami. Rozgrywka nagle nie skręci w nieoczekiwanym kierunku, niczym myśli w głowie paranoika. W żadnym wypadku nie mam na myśli tego, że gra jest przewidywalna. Po prostu gra od początku do końca trzyma się swoich realiów. Mam też wrażenie, ze wybory, których przyjdzie wam dokonać, są całkiem logiczne i posiadają przewidywalne konsekwencje, co wbrew pozorom nie jest normą, a ewenementem w tej serii.

Muszę przyznać, że na obecną chwilę jest to najlepsza część tego autora. Mam nadzieję, że będzie się to zdarzało coraz częściej. Fabuła jest bardzo spójna i interesująca. Poziom nieliniowości został zachowany w stosunku do poprzednich części. Za każdym razem mamy do wyboru tylko dwie możliwości, nie licząc jednego z paragrafów, który został wzbogacony o sekretnie zakończenie. Jest to element, występujący także w innych grach. Został on oczywiście dodany dopiero przy reedycjach. Tematyka może nie do końca jest dla mnie interesująca, jednakże należy przyznać, że gra paragrafowa „Escape” to prawdziwa ucieczka od nudy, jaką do tej pory raczyły nas książki z tej serii.