Przygody Samotnego Wilka to cała seria książek paragrafowych. Przystępując do czytania pierwszego tomu – „Ucieczki przed Mrokiem”, spodziewałem się wiele po przeczytaniu znakomitych recenzji tej książki. Szybko okazało się, że w pewnym sensie się zawiodłem. Nie dlatego, że gra była słaba, ale dlatego, że byłem przyzwyczajony do serii Fighting Fantasy, w której przygody są prowadzone jednak trochę inaczej. Wczuwając się w przygodę i odrzucając nawyki z innych książek, szybko się przekonałem, że rzeczywiście mam do czynienia ze świetną grą. Joe Dever potrafił napisać tekst w taki sposób, że czujemy się tak, jakbyśmy naprawdę byli w krainach, które opisuje. Nasze wybory podejmujemy z ostrożnością, bojąc się o bohatera, w którego się wcielamy.

Świetny styl pisarski był kontynuowany w drugim tomie o tytule „Ogień na Wodzie”, gdzie wznowiliśmy nasze przygody już nie w randze Inicjanta, ale Kandydata Kai. Teraz, w paragrafówce „Jaskinie Kalte”, która jest trzecim tomem, awansujemy do rangi Strażnika, oczywiście, jeżeli gramy tą samą postacią z pierwszego tomu.

Czasami jest tak, że dokładnie wiemy, co chcemy przeczytać, a czasami to przypadek kieruje nas do tej czy innej książki. Innym razem to jakiś impuls, wydarzenie dookoła nas nasuwa nam myśl – a może dziś przeczytam tę? Kwiecień w tym roku zaczął się bardzo ciepło i szczerze mówiąc myślałem, że będzie taki do końca. Jednak nastały chłodniejsze dni, a po nich przyszedł pewnego dnia nawet śnieg. Sięgnąłem po „Jaskinie Kalte” i na okładce zobaczyłem padający śnieg w scenie, gdzie główny bohater walczy z jakąś śnieżną bestią. To jest to – pomyślałem. Co prawda, padający za oknem śnieg od razu się roztapiał, ale wyobrażenie zimy skutecznie podtrzymywały opisy surowych i mroźnych krain gry.

Wspomniałem już nieco o okładce, ale warto przyjrzeć się jej nieco bliżej. W recenzowanej grze, jak i w poprzednich, autorem ilustracji na okładce jest Alberto Del Lago. Są to bardzo dobrze wykonane grafiki, utrzymane w klimacie fantasy, które dokładnie przedstawiają wydarzenia z książki. Jak do tej pory, zawsze to, co na nich się znajdowało, odnajdywałem w grze. Przeszukałem Internet i znalazłem grafiki do poprzednich wydań, tak z czystej ciekawości, by porównać jak to się zmieniło i muszę przyznać, praktycznie każde wydanie ma zupełnie inną okładkę. W hiszpańskiej wersji zobaczymy walkę bohatera ze śnieżnym potworem, przypominającym minotaura. We francuskim (i greckim) wydaniu znajduje się śnieżna wersja czegoś na kształt potwora z Loch Ness. W niemieckim (i szwedzkim) widać pędzącego na nartach barbarzyńcę z dzieckiem w plecaku, strzelającym z łuku. A to nadal nie wszystko. Bogactwo przeróżnych wersji ilustracji jest naprawdę wielkie. Wracajmy jednak do naszej polskiej wersji, która dzięki firmie Copernicus Corporation została wydana w roku 2010. Okładka posiada tę samą ilustrację, co wznowione w 2007 roku angielskie wydanie. Możemy na niej zobaczyć Samotnego Wilka podczas bitwy. Jeżeli uważnie się przyjrzymy, to dostrzeżemy, że jego strój różni się od tego, prezentowanego w dwóch poprzednich tomach. Ot, zwyczajnie przemierzamy bardzo mroźne krainy, więc posiada futro, chociaż w szczątkowych ilościach. Ale nie ukrywajmy, bohaterowie fantasy nigdy nie byli ubrani zbyt praktycznie, za to bardzo widowiskowo. Z tyłu widzimy wyłaniającą się z mroku bestię, przystępującą do wściekłego ataku. Całość przesłonięta jest padającym śniegiem. Wszystko to utrzymane jest w szaro-niebieskawym odcieniu, potęgującym uczucie zimna i mroźnego wiatru.

Wydarzenia z poprzednich tomów to tylko zwycięskie bitwy, ale wojna trwa nadal. W ostatniej walce armia Mrocznego Władcy poniosła klęskę, ale Vonotar uciekł i jak donoszą ostatnie wieści, znajduje się na lodowych pustkowiach Kalte. Tam dostał się do fortecy Ikaya, gdzie podstępem przejął władzę. Król obiecał wzburzonemu ludowi sprowadzić zdrajcę przed swoje oblicze i wymierzyć sprawiedliwość. I to właśnie nam przyszło podjąć się zadania wyruszenia z tą bardzo trudną misją.

Nasza misja zaczyna się w Anskaven, skąd wyruszamy statkiem, by dostać się do północnych krain, a dokładnie do urwiska Halle. Niestety, z powodu trudnych warunków i niesprzyjającej pogody, jaka nas zastała, okręt zbacza z kursu i zostajemy wysadzeni przy lodowcu szelfowym Ljuk. Cel naszej podróży w tej krainie to forteca Ikaya. Z miejsca, gdzie wylądowaliśmy, można tam dostać się dwiema drogami. Łatwą lecz długą lub trudną, ale za to krótką. Ja postanowiłem zaryzykować i wybrałem się przez Lodowiec Viad.

Obrana droga rzeczywiście okazała się ciężka i kilka razy musiałem zaczynać od początku. Nie poddałem się jednak i uparcie starałem się dotrzeć do fortecy właśnie tym szlakiem. Moje nieudane próby rekompensowały opisy terenu i zimowej scenerii. Jest to naprawdę solidny kawałek tekstu w wykonaniu Devera, który pozwala zapomnieć o sprawach codziennych i przenosi nas do niebezpiecznych krain. W związku z charakterystyką miejsca, które przemierzamy, pierwsza część książki ma bardziej samotniczy charakter. Co prawda idą z nami przewodnicy i psy, ale jak się pewnie większość z was domyśla, z czasem będziemy ich tracić w ten czy inny sposób. W końcu moja wytrwałość się opłaca i chociaż jeszcze nie docieram do celu podróży, to jednak mam szczęście w nieszczęściu: wpadam w dziurę w śniegu. Moje szczęście, że lot w dół, który normalnie zakończyłby się śmiercią, kończy się w kupce śniegu. Cały i zdrowy wygrzebuję się i rozglądam po okolicy, by zorientować się, że trafiłem do tytułowych jaskiń Kalte.

Tutaj zaczyna się kolejny etap naszej przygody. Będziemy przemierzać podziemną sieć jaskiń, w której na każdym rogu może czyhać niebezpieczeństwo. Jeżeli ktoś kiedykolwiek wątpił w to, czy warto przechodzić po kolei książki z tej serii, to na pewno teraz rozwieją się jego wątpliwości. Kilka razy trafiałem na paragrafy, w których posiadanie np. miecza z poprzedniej części lub większej ilości dyscyplin ułatwiało mi rozgrywkę. Nasz bagaż doświadczeń i umiejętności z poprzednich części powoduje, że w Jaskiniach Kalte można iść pewnie, choć dalej ostrożnie. Osobiście odebrałem tę część jako dużo bardziej przygodową od poprzednich. Po drodze do fortecy nie miałem praktycznie żadnej walki, dzięki ostrożnym i przemyślanym wyborom. W miarę zbliżania się do celu naszej podróży, docieramy do coraz cieplejszych części jaskiń i pomieszczeń. I chociaż odrobinę zmienia się sceneria, to opisy miejsc i sama atmosfera gry jest rewelacyjnie opisana. Nie nudziłem się nawet przez chwilę.

Jaskinie to ostatni etap przygodowy. Później docieramy już do Ikaya i jedyne co nas czeka, to ostateczna walka. Zajmie nam chwilę, ale nie będziemy tutaj już nigdzie krążyć. I teraz znów wszystko zależy od tego, czy jest to pierwszy tom książki, w który gramy, czy może przechodziliśmy poprzednie. Trudność walki będzie bardzo od tego zależała, o czym pewnie przekonacie się sami. Ja miałem to szczęście, że walka przebiegła całkiem dobrze, i oczywiście szczęśliwie. Udało mi się ukończyć misję z sukcesem i jestem gotowy do kolejnej.

Osobiście uważam, że jak na razie, jest to najlepsza zakończona przeze mnie przygoda z tej serii. Z całą pewnością jest tak dlatego, że wydaje się ona bardziej przygodowa od poprzednich. Do tego bardzo lubiany przeze mnie zimowy krajobraz spowodował, że już na początku czułem się dobrze czytając ten tekst.

Nie uważam tej paragrafówki za jakąś szczególnie trudną, chociaż jak wiele razy wspominałem, którzy zaczynają od tego tomu przygodę z Samotnym Wilkiem, będą mieli o wiele trudniej. Książka z całą pewnością warta polecenia, nawet gdy za oknem aura nie jest już zimowa, a nam przyjdzie przedzierać się przez lodowiec w zamieci śnieżnej.