Choose Your Own Adventure to jedna z dwóch najsłynniejszych serii paragrafówek, jakie zostały wydane na świecie. Aż trudno sobie wyobrazić, ale w ramach serii wydano ponad sto osiemdziesiąt książek! Wszystkie w latach 1979-1998. Wydawnictwa przyzwyczaiły nas do tego, że po latach pojawiają się liczne reedycje wielu gier. Podobnie rzecz ma się w przypadku wspomnianej serii.

Drugim tomem wznowionej edycji jest, tak jak pierwotnie, „Journey Under The Sea”. Pierwsze wydanie ukazało się w roku 1979, czyli trzydzieści pięć lat temu. Na szczęście nie stanowi to żadnego problemu, jeżeli chodzi o recenzję. Pierwszy tom ponownego wydania nie został przeze mnie zbyt wysoko oceniony, z różnych powodów, których nie będę tutaj przytaczał. Niestety, wiele z nich można odnieść i do tego utworu. Zainteresowanym polecam lekturę recenzji „The Abominable Snowman”. Autor jest ten sam i charakter książki też się nie zmienił. Paragrafówka, napisana dla dzieci, nie jest ani trudna, ani zbyt wyczerpująca.

W „Journey Under The Sea” wcielamy się w podwodnego poszukiwacza zaginionej Atlantydy. Zostajemy opuszczeni na dno oceanu w specjalnie do tego celu przygotowanym pojeździe. Naszym zadaniem jest zbadanie dna i odnalezienie Atlantydy. Fabuła nie jest zbyt skomplikowana. Każdy paragraf to jedno konkretne wydarzenie. Nie spotkamy tutaj akapitu, który tworzyłby tło literackie, a zupełnie niczego nie wnosił do akcji. Mógłbym powiedzieć, że dzięki temu książka zyskuje na dynamice. Niestety, konsekwencją takiego zabiegu są skąpe opisy. Wiele razy natknąłem się na paragraf, który mnie zainteresował, ale nawet nie zdążyłem poczuć dreszczu emocji, ponieważ zaraz był koniec.

Drugą bardzo ważną sprawą, która przemawia na niekorzyść gry, jest liczba zakończeń. I wcale nie chodzi o to, że jest ich mało, wręcz przeciwnie, jest ich stanowczo za dużo! Książka zawiera aż 42 różne zakończenia, zgodnie z tym, co mówi napis na okładce. Osobiście nie miałem cierpliwości sprawdzić wszystkich. Na pewno taka ilość epilogów robi wrażenie, ale jeżeli uświadomimy sobie, że książka zawiera jedynie 117 stron i przy założeniu, że każde zakończenie to jedna strona (co nie jest zawsze prawdą), pozostaje nam tylko 75 stron samej rozgrywki. Już z samych liczb widać, że gra jest piekielnie krótka i nie ma możliwości się w nią wczuć, czy zwyczajnie nacieszyć. Paragrafówka jest bardzo prosta i nie da się zginać, co najwyżej można dotrzeć do „niesatysfakcjonującego” nas finału. Gra nie posiada żadnej mechaniki, co stanowi regułę w serii Choose Your Own Adventure.

Dla przeciwwagi można dodać, że jej jedynym plusem, tak jak i poprzedniczki (z reedycji), jest możliwość podszkolenia języka angielskiego przez polskiego czytelnika. Na tym koniec – wszak recenzja nie może być dłuższa od książki…