„Marsz Hańby” to kolejna gra paragrafowa z cyklu Miniatury. Książka znajduje się w „księgarni”, na stronie masz-wybor.com.pl Wydawnictwa Wielokrotnego Wyboru.  Nie można oceniać polskiego rynku gier książkowych, opierając się jedynie na dwóch najbardziej znanych autorach, dlatego postanowiłem sięgnąć po dzieło Piotra Bąkowskiego. Jak to zazwyczaj bywa, gra posiada zalety i wady. Niektóre wady z pewnością można wytłumaczyć wymogiem niewielkiej objętości (w końcu to miniatura).

Niewielka objętość to wyzwanie dla autora, aby w kilkudziesięciu paragrafach zawrzeć coś, co zainteresuje czytelnika. Z tej racji wszystkie miniatury, z którymi miałem do tej pory styczność, nigdy nie były labiryntówkami, bo tym bardziej nie da się zbudować sensownego i zadowalającego terenu, w którym można by było się zgubić. „Marsz Hańby” to jedynie 23 paragrafy. Bardzo mało. Ma to oczywiście odzwierciedlenie w szybkich zakończeniach rozgrywki, gdzie udało mi się zginąć już w czwartym paragrafie, a do szczęśliwego zakończenia dotarłem z kolei w siódmym. Nie da się ocenić także trudności gry oraz jej nieliniowości. Zbyt mało paragrafów, zbyt krótka historia, dlatego też wystawione przeze mnie oceny, będą odpowiadać ocenie fabuły (tak, by to ona stanowiła główny i jedyny wyznacznik jakości książki). Tak samo ocenię mechanikę, ponieważ bazuje na standardowym modelu zbierania informacji w postaci numerów.

Fabuła to element, o którym kilka słów można napisać, a nawet trzeba, bo tylko to da się ocenić. Wydarzenia, zaprezentowane przez pana Piotra Bąkowskiego, osadzone są w realiach średniowiecznej Japonii. Do tej pory nie zetknąłem się z grą, której akcja rozgrywa się w Kraju Kwitnącej Wiśni. Najbardziej popularnym wyborem wśród autorów jest nadal coś na kształt europejskiego średniowiecza. Na wstępie gry, autor bardzo sprytnie się zabezpiecza i informuje nas o tym, że wszelkiego rodzaju opisy walk, taktyki czy zwyczaje i kultura Japonii, nie muszą być zgodne z prawdą i mogą być przekolorowane, w celu stworzenia odpowiedniego klimatu i tła dla utworu. Sprytne, ponieważ skoro zostaliśmy ostrzeżeni, to nie powinniśmy się niczego czepiać, ale z drugiej strony – jeżeli autor się już decyduje na jakieś realia, to powinien jednak je znać i trzymać się prawdy w miarę możliwości. Na szczęście, nie znając kultury wschodu, nie byłem w stanie zauważyć ewentualnych rozbieżności. Nazwijmy to sprawiedliwością świata, gdzie nieznający tematu recenzent, opisuje książkę autora, który nie znał tematu, jaki wybrał.

Do rzeczy. Muszę przyznać, że książka jest napisana bardzo ciekawie. Historia, może i prosta, została poprowadzona bardzo interesująco i logicznie. Sam warsztat autora stoi na dobrym poziomie i z wielką przyjemnością czytało się zawarte w książce opisy wydarzeń. Nie znalazłem żadnych rażących niedociągnięć, jedynie jedną drobną niekonsekwencję. Mianowicie, na początku czytamy: „W końcu dobrych wojowników nigdy nie za wiele. Na dowód czego, pomimo swojego negatywnego nastawienia do Twojej osoby, nie dalej jak dwa tygodnie temu przyznał Ci dowództwo nad Czwartą Chorągwią”. W dalszej części znajdujemy jednak inny fragment, jakby temu zaprzeczający:  „Nie masz pojęcia, dlaczego człowiek, który od zawsze uważał Cię za zero, nagle zmienił o Tobie zdanie”. Tragedii nie ma i wiem, że jest to raczej czepianie się z mojej strony. Innym ciekawym fragmentem, jest opis wieku Akiry Igarashi: „Szczerze mówiąc, nigdy nawet nie dowiedziałeś się, ile tak naprawdę Akira ma lat. Sądząc po siwych włosach i liczbie szram na nieludzko pomarszczonej twarzy, mógł dobijać do pięćdziesiątki”, „…Mówiąc wprost, Mistrz Igarashi wyglądał nad wyraz staro”. I jak tu się nie wystraszyć, gdy człowiek ma „bliżej, jak dalej” do tego „starczego” wieku?

Podsumowując, gra jest ciekawa i dobrze napisana. Uważam, że stanowi świetny wstęp autora do świata gier paragrafowych i bezwzględnie powinien on zastanowić się nad napisaniem pełnoprawnej gry paragrafowej, składającej się z kilkuset paragrafów. To tyle, jeżeli chodzi o „Marsz Hańby”. Recenzja krótka, bo i utwór krótki. Idę przejrzeć się w lustrze, czuję się staro…