Kiedy pierwszy raz natrafiłem na dzieło Christophera K., pod tytułem „Night Class”, byłem zaskoczony. Paragrafówka oznaczona jako książka dla dorosłych? Dotychczas ten gatunek literatury kojarzył mi się raczej z kierowanymi do nastolatków, prostolinijnymi (acz dostarczającymi mściwej satysfakcji) „zabij głównego złego w labiryncie”, przedstawicielami serii Fighting Fantasy. Ewentualnie – z bardziej poważnymi, detektywistycznymi, typu „Wodny Pająk”, „Pajęcza sieć” czy też „Prywatne śledztwo” – głębszymi fabularnie, poruszającymi wątki psychologiczno-patologiczne, ale dalekimi od tego, by opatrzyć ich okładkę symbolem „18+”.

Po zastanowieniu się, doszedłem jednak do wniosku, że nie widzę przeciwwskazań. Erotyka była obecna w literaturze od zawsze – począwszy od hinduskiego instruktażu dla kochanków w postaci „Kama Sutry”, pism starogreckich z wyspy Lesbos, przez osiemnastowieczne pisma Markiza de Sade, na „50 twarzach Greya” skończywszy. Zatem stanowi to naturalną kolej rzeczy, że i wśród paragrafówek można znaleźć dzieła poświęcone erotyce. Żyjemy w erze szumu informacyjnego, więc żeby coś miało szansę się przebić, musi „krzyczeć i szokować”. Zanim sięgnąłem po „Night Class”, domyślałem się, że będzie dość bezpośrednia i śmiała w opisach.

Nie myliłem się. W sumie śmiałe i dość wulgarne opisy to jedyne, z czego ta paragrafówka się składa. Czytelnik nie znajdzie tutaj głębi, dylematów moralnych, wątpliwości, pragnień czy mrocznych sekretów. Ba! Żadna z postaci (główną bohaterkę włączając) nie ma nawet imienia. Wydawałoby się, że zabieg taki może służyć lepszej immersji w świat przedstawiony, lecz widząc całokształt tego dzieła, nie posądzałbym autora o tak ambitne zagrania. Z jednej strony mamy obrazowo opisane zbliżenie intymne, z drugiej – sposób, w jaki do niego dochodzi, budzi znaczne wątpliwości. Bohaterowie nic sobą nie reprezentują, pojawiają się w scenach, w których pojawić się muszą, by zrobić to, co muszą. Nie jestem w stanie zrozumieć motywacji, stojącej za niektórymi decyzjami głównej bohaterki. Dla przykładu – jak można iść do łóżka z kimś, kogo się nigdy w życiu nie widziało, po wymianie dosłownie dwóch zdań. Chciałoby się w tym momencie żartobliwie przywołać zasadę, obowiązującą w fikcyjnych światach: wszystkie ciekawe rzeczy dzieją się tam, gdzie są bohaterowie. Żarty się jednak kończą w momencie, gdy z lekką pomocą czytelnika, bohaterka odrzuca wszelkie propozycje (bo jak już wspomniałem wcześniej – nie widzę motywacji do tego, by wskakiwać komuś do łóżka tylko dlatego, że powiedział „Cześć, jak leci?”) i zostaje zgwałcona w ciemnej uliczce, bo „to paragrafówka 18+ i jakiś seks być musi”… Pomijając oczywiście obiekcje moralne – nie trzeba mieć doktoratu z psychologii, by dostrzec, jak nierealistyczna i patologiczna jest reakcja bohaterki na całe zajście. Jeśli chodzi o stronę techniczną, to również mam zastrzeżenia. Struktura tekstu i niejasne podziały, które stosuje autor, sprawiają, że w przypadku „Night Class” ciężko określić, ile powieść ma właściwie paragrafów. Przejście jednej z kilku ścieżek nie wymaga żadnego skoku, ponieważ kilkakrotnie natrafiamy na „jeśli X, to patrz !2#1b*, jeśli nie, to czytaj dalej”, co sprawia, że na dobrą sprawę czytamy kilkustronicowy blok tekstu (na oko jakieś 20% całego dzieła), by dokonać tylko jednego dłuższego skoku, celem przeczytania zakończenia. Osobiście preferowałbym wyjście, w którym poszczególne opcje byłyby bardziej przetasowane. Autor nie używa numerów (liczb naturalnych z zakresu od 1 do X z iteracją co jeden) jako odnośników, lecz kombinacji symboli, liter i cyfr – analogicznie do podanej w przykładzie „!2#1b*”. Nie ukrywa, że zostało to zastosowane, by ułatwić czytanie na komputerze. Wystarczy kliknąć ctrl+f i przekopiować tę kombinację. Zabieg uznałbym za sprytny, gdyby była potrzeba jego stosowania. W tak krótkiej paragrafówce, gdzie nie pojawia się ponadto żaden inny numer (jak chociażby adres, czy kontakt telefoniczny, będący częścią dialogu), jest to bardziej irytująco-niewygodne niż istotnie ułatwiające. Ponadto wolałbym poznać numer paragrafu, chociażby po to, by wiedzieć, gdzie w ogólnej objętości tekstu się on mieści. Nie jestem do końca pewny, czy zostało to rozwiązane identycznie we wszystkich wersjach, ponieważ w internetowych sklepach z e-bookami jest ich kilka (różnią się prawdopodobnie ilością zakończeń), z cenami oscylującymi wokół kwoty dwóch dolarów.

Wiedziałem, że będzie to paragrafówka bardziej „pieprzna” niż to, do czego przywykłem, lecz mimo wszystko spodziewałem się, że będzie na poziomie. Mój zawód można porównać z dysonansem poznawczym, towarzyszącym lekturze słabego Harlequina, kiedy ktoś spodziewał się Hemingwaya. Niby oba zaczynają się na „H”, ale różnica jest znaczna. „Night Class” Christophera K., to nie interaktywna powieść erotyczna, to ordynarny – wybaczcie kolokwializm – pornuch.

Fabuła – swego czasu w internecie pojawiały się komiksy, przedstawiające różne absurdalne sytuacje pokroju „zdechł mi żółwik”, prowadzące do seksu. Komiksy były tytułowane „logika filmu porno”. Fabuła tych obrazkowych historyjek była nieco bardziej rozbudowana niż ma to miejsce w przypadku recenzowanej paragrafówki.

Mechanika – nie ma mechaniki w rozumieniu generowania losowego wyniku, określającego powodzenie lub jego brak przy podejmowanym ryzyku, więc nie mam podstaw, by dawać punktację w tej kategorii. Można by uznać sposób przechodzenia między paragrafami jako mechanikę, lecz nie przypadł mi on do gustu.

Trudność praktycznie nie istnieje. Ta paragrafówka nie stawia przed czytelnikiem wyzwania doprowadzenia losów bohatera w jakieś szczególne miejsce – niezależnie od wyborów, do „jakiegoś” zakończenia się dojdzie.

Nieliniowość – tu dość wysoko. Zakończeń jest kilka. Z drugiej strony paragrafówka ta ma strukturę drzewa – wątki się rozdzielają, ale już nie łączą. Wybór podjęty w pierwszym, czy drugim paragrafie, tak naprawdę determinuje możliwe zakończenia, a z pewnością wyklucza niektóre z nich.