Czas na drugie podejście, tym razem do drugiej książki z serii Zagubieni. Gra nie była dla mnie tak dużym zaskoczeniem, ale to tylko dlatego, że po pierwszym tomie „Zagubieni na Pustyni Strachu”, wiedziałem czego mogę oczekiwać, w sensie pozytywnym oczywiście. Autorką całej serii, jak na razie, pozostaje Tracey Turner, więc i tym razem miałem przyjemność przeżywać przygody, które wyszły spod jej pióra. Pozostałe elementy, jak okładka, również prezentują się w tym samym klimacie, co poprzednia książka. Na froncie widzimy dziką zwierzynę, którą z całą pewnością przyjdzie nam spotkać podczas rozgrywki. Jako ciekawostkę mogę podać, że obrazy, z których została skomponowana całość, pochodzą z serwisu Shutterstock. Jedynie rysunki znajdujące się w środku, to dzieło artysty, podpisującego się jako Nelson Evergreen. Tyczy się to wszystkich wydanych książek z serii. Jeżeli przekartkujemy paragrafówkę do samego końca, to znajdziemy tam znany nam już słowniczek oraz indeks co ciekawszych słów.

Przeżyj lub zgiń. Tak wita nas zdanie na okładce. Fabuła rzeczywiście nie będzie prowadzić nas przez łatwe tereny i nie zdarzą nam się rzeczy, w których lekkomyślność przyniesie coś dobrego. Zacznijmy jednak od początku. Budzi nas ptasi krzyk. Okazuje się, że nasz bohater stracił przytomność. Czemu? Pamiętamy tylko, że lecieliśmy samolotem, potem coś uderzyło w samolot, a ostatnie, co zarejestrowaliśmy, to uczucie spadania. Samolot rozbił się o ziemię, a my wciąż jeszcze siedzimy w fotelu, przypięci pasami. Cudem przeżyliśmy, a teraz przyjdzie nam przemierzyć Amazonię, by dotrzeć do jakiejś zamieszkałej wioski i …przeżyć. Dokładnie tak zaczyna się nasza przygoda. Uważacie, że jest zupełnie niemożliwa? Nieprawdopodobna? No cóż, też tak mi się wydawało na początku. Przeczytajcie książkę, a przekonacie się, że taka historia się jednak zdarzyła.

Tym razem zagubieni jesteśmy w dzikiej Amazonii. I choć nie są to, jak ostatnio, gorące piaski pustyni, to jednak i tutaj flora i fauna próbuje nas zabić na każdym kroku. Wystarczy, że będziemy odrobinę nieostrożni i możemy zginąć. Książka jest prawdziwą gratka dla fanów Toniego Halika. Możemy na własnej skórze przekonać się, jak to jest egzystować w tropikalnej dżungli. Spotkamy tutaj całe spektrum zwierząt, z pewnością wszystkich nie będziecie znać. Przynajmniej ja z książki dowiedziałem się o kilku nowych. Nauczeni doświadczeniem z poprzedniej części, wiemy jak ważna jest woda, co stanowi pewne ułatwienie. Co prawda, metody jej pozyskiwania będą inne, jednak odpowiednie gospodarowanie nią i przygotowanie do spożycia, pozostają podobne. Pojawią się natomiast nowe niebezpieczeństwa, takie jak choroby i różne dolegliwości. Będziemy musieli bardzo szybko nauczyć się z nimi radzić, inaczej nasza przygoda może nie potrwać długo.

Mnie udało się przejść książkę za pierwszym razem. Na pewno pomogła mi wiedza z poprzedniej części, jak również trzymanie się z daleka od wszystkich zwierząt. To z kolei spowodowało, że nie do końca poznałem wszystko, co ma do zaoferowania dżungla. Dlatego też pozwoliłem sobie na jeszcze kilka rozgrywek, podczas których puściłem wodze fantazji i nie krępowałem się we wścibianiu nosa w najgęstsze zarośla. Bardzo często spotykała mnie za to kara, ale przynajmniej poznałem kilka nowych łacińskich nazw zwierząt, od których powinienem trzymać się z daleka. Tak czy inaczej, grę udało mi się ukończyć.

Na końcu książki, poza elementami wymienionymi wcześniej, znajdziemy kilka informacji o prawdziwych zaginięciach w Amazonii. Jest to analogiczna część, którą mogliśmy znaleźć w poprzedniej paragrafówce. Tę część szczególnie polecam przeczytać, jak już uda wam się przejść grę. W tych historiach zawsze zawarte jest trochę informacji odnośnie tego, jak osoby, które naprawdę zgubiły się na danym terenie sobie radziły, więc jest to zawsze mała podpowiedź. Natomiast gdy sami zakończymy przygodę, będziemy mieli możliwość porównania tych survivalowych ścieżek i prześledzenia kroków, jakie podejmowaliśmy by przetrwać.

Nie ukrywam, że seria od samego początku przypadła mi do gustu. Nie chodzi tylko o to, że jest to paragrafówka, i to dobra. Dodatkowym elementem, przemawiającym na jej korzyść, jest jeszcze forma edukacyjna. Wspominałem już o tym, pisząc recenzję pierwszego tomu. Niezaprzeczalnym walorem książek jest umiejętność wykorzystania przez autorkę narzędzia, jakim są paragrafy, do przedstawienia interesującej fabuły, w którą wplecione są elementy wiedzy na dany temat. Owszem, zdarzało mi się już wysoko oceniać inne gry. Zdarzało mi się też wpadać w podobny zachwyt. Jednak tym razem mamy do czynienia z polskim wydaniem, świeżym wydaniem. A więc dostajemy polski tekst gry dla dzieci, który można kupić w naszej ulubionej księgarni. Takiej książki dla najmłodszych nie mieliśmy od czasów „Wehikułu Czasu” z lat dziewięćdziesiątych poprzedniego wieku. Owszem, w 2008 (data polskiego wydania) był Carlo Frabetti z książkami „Pałac o Stu Bramach” i „Księga Labiryntu”, jednak to książka dla odrobinę starszego czytelnika. Jeżeli chcecie przekonać swoje pociechy do czytania, to jest to dobry punkt zaczepienia. Polecam zapuścić się w miejską dżunglę i odnaleźć Zaginionych w najbliższej księgarni.