Stanąwszy na rozdrożach życia, „Dobry Człowiek” Wojtek powraca do miasta, gdzie spędził swe przesączone dekadencją młodzieńcze lata. Pośród strzępków utraconych chwil konfrontuje się ze swymi dawnymi przyjaciółmi, z ekscentrycznym Tytusem na czele, odnajdując… Co? – To zależy już od nas, czytelników najnowszej gry książkowej Beniamina Muszyńskiego.

Nie pierwszy raz przychodzi mi zrecenzować grę tego autora, lecz nigdy chyba tak ambiwalentnie nie podchodziłem do swego zadania. Jeszcze bardziej niż zazwyczaj muszę bowiem opatrzyć swoją opinię istotnymi zastrzeżeniami. Autor jest moim dobrym kolegą, a ja długoletnim i bezwstydnym fanem jego prozy. Ponadto brałem udział w korekcie i testach recenzowanej książki, co tym bardziej mogło odebrać mi do niej dystans. Z drugiej strony, wyprzedzając niezgrabnie fakty, Akty (samo)zagłady człowieka nadwrażliwego naprawdę szalenie mi się podobały.

Po kolei jednak. Warstwa fabularna nasuwa skojarzenia z Herostratesem, Skontrum czy Chwałą, a zatem tymi pozycjami Muszyńskiego, gdzie najmocniej przebijały wątki autobiograficzne, w proporcjach znanych tylko autorowi przemieszane z beztroską i nieraz bardzo niecodzienną fikcją. Ponownie czuć, że wiele z przedstawionych postaci, miejsc i wydarzeń, ma swoje korzenie w realnym życiu. Jest to zabieg bardzo ryzykowny, bo łatwo uczynić przezeń tekst hermetycznym lub pretensjonalnym. To, że dany wątek naszego życia wydaje nam się niezwykle poruszający czy istotny, bynajmniej nie czyni z niego automatycznie ciekawej treści dla czytelnika jego transkrypcji. Przy okazji narażamy się na oskarżenia o cokolwiek narcystyczne zapatrywanie się na własne życie jako na żywą sztukę.

Akty… wychodzą z tego problemu obronną ręką z kilku powodów. Po pierwsze, nie spotykamy tu oddanych z dziennikarską precyzją kadrów z życia, lecz barwne i niebanalne postaci, broniące się niezależnie od tego, jakim znajomym autora mogą być zainspirowane. W najgorszym przypadku są co najmniej zabawne i nietuzinkowe, zaś w wypadku protagonisty i pewnej postaci kobiecej mamy już do czynienia z głębszymi rysami charakterologicznymi, które dobrze poznać można dopiero po kilku podejściach do gry. Są to bohaterowie autentyczni, niczym prawdziwi ludzie targani sprzecznymi emocjami i dążeniami oraz niepoddający się łatwo jednoznacznej ocenie moralnej. Warto przy tym zaznaczyć nadzwyczajność faktu, że omawiam rys głównego bohatera prozy interaktywnej. W paragrafówce szczególnie trudno o stworzenie głównej postaci o wyrazistym charakterze, przy jednoczesnym zachowaniu nieliniowości. Mocno zarysowana postać z konieczności jest niezależna i sama podejmuje decyzje, jakich czytelnik mógłby nie chcieć. To jednak jeden z nielicznych znanych mi przypadków, gdzie autorowi naprawdę się to udało.

Kolejny istotny element, na którym zasadza się sukces powieści, to niebanalny styl. Jest zarazem patetyczno-archaizujący i przeniknięty subtelną ironią, a przy tym bardzo dygresyjny. Narrator często bezpośrednio adresuje czytelnika i zmusza go do zastanowienia się tak nad swoimi decyzjami i losami postaci, jak nad kwestiami egzystencjalnymi. Ustawiczne łamanie czwartej ściany to tylko część bogatego wachlarza postmodernistycznych zabaw, jakimi operuje autor, a których z lęku przed spoilerami nie będę zdradzał – dość powiedzieć, że żadna nie jest na wyrost, wszystkie służą powieści.

Aspekty: stylistyczny i fabularny natrafiły na zasadniczą podporę w humorze, którego znajdziemy tu naprawdę dużo. Absurdalny, nieraz czarny, dziwny i na pograniczu schadenfreude, jak całość tekstu łączy sprzeczności: motywy wzniosłe i aż nadto przyziemne, tragizm i śmieszność. Inaczej niż w przypadku Skontrum, tu nie muszę konsultować z autorem, która dziwaczna i niepokojąca scena nosi wedle niego znamiona komizmu – opary groteski ewidentnie unoszą się nad całym dziełem od pierwszych jego zdań.

Akty (samo)zagłady człowieka (nad)wrażliwego to moim zdaniem najlepsza gra książkowa, jaką kiedykolwiek napisał Beniamin Muszyński. Pobrzmiewają w niej echa jego najbardziej eksperymentalnych dzieł, a przy tym jest nader przystępna, bo wszystkie jej zróżnicowane elementy zostały wprawnie stopione, oferując syntetyczne i sugestywne doświadczenie. Przeplatając aż nadto szare kadry zwykłego życia podniosłymi surrealistycznymi motywami, powieść staje się zabawna w swym tragizmie i bezpretensjonalna w patosie.