Jedna z najciekawszych i najbardziej wymagających serii komiksów interaktywnych to seria Sherlock Holmes. To nie tylko sztuka dobrych wyborów, ale również dedukcja, logiczne myślenie i, być może, odrobina szczęścia. We wrześniu tego roku na polskim rynku ukazała się trzecia paragrafówka z tego cyklu, co od razu wywołało chęć kupna i zagrania u wielu osób – w tym u mnie. Tak się składa, że rozmawiając w szerokim gronie o grach interaktywnych, wśród, powiedzmy to – młodszych ode mnie, to właśnie Sherlock jest najbardziej rozpoznawaną pozycją paragrafową. I wcale się temu nie dziwię. Sam, gdy tylko mogłem, zakupiłem kilka sztuk (tak już mam, że lubię się dzielić z przyjaciółmi dobrymi paragrafówkami). Zagrałem, wygrałem i oto chcę ją wam odrobinę przybliżyć.
Okładka cieszy oko i przywołuje miłe wspomnienia z poprzednich części. Nic nie wskazuje na to, że w środku czeka na nas niespodzianka. Dla wielu z pewnością niemiła. Gdy przyjrzymy się książce, to poza skromną, ale ładną grafiką, dostrzeżemy na niej dodatkowe nazwisko, a w zasadzie pseudonim – Boutanox. To naprawdę duża zmiana w stosunku do poprzednich części. Do tej pory za scenariusz i ilustracje odpowiadał CED, teraz ilustracje są autorstwa właśnie Boutanox. Jak tylko zajrzycie do książki, to od razu dostrzeżecie różnicę: przecież Sherlock tak nie wygląda!
No właśnie. Zmieniła się „kreska” i naprawdę bardzo ciężko było mi się przyzwyczaić. Grafika w książce jest naprawdę dobra, nie można powiedzieć złego słowa. Jednak taka zmiana w trakcie serii spowodowała dyskomfort. Zamiast skupiać się na rozgrywce, cały czas miałem uczucie, że wszystko nie pasuje. Strasznie mi to przeszkadzało. Cała seria zawiera siedem tytułów, zatem w Polsce, miejmy nadzieję, ukażą się pozostałe komiksy, a tak się składa, że niektóre z nich napisał sam CED, a niektóre w parze. Zatem czeka nas jeszcze taka zmiana.
Na szczęście uporałem się ze starym przyzwyczajeniem do poprzednich grafik i w porę odzyskałem trzeźwe myślenie – w końcu miałem śledztwo do przeprowadzenia! Tym razem miałem zamiar rozwiązać wszystkie zagadki za pierwszym podejściem do gry. Ambitny plan, szczególnie, że pamiętałem jak mi to słabo szło przy poprzednich częściach. Wyciągnąłem jednak wnioski, wiedziałem czego tym razem powinienem szukać i jak podchodzić do śledztwa. Podobnie jak w poprzednich częściach, mamy wybór kim chcemy zagrać. Ja standardowo wybrałem Sherlocka. Powiedzmy, że miałem osobiste porachunki i chciałem sobie udowodnić, że dam radę. Możemy również zagrać postacią Watsona lub (w dalszych zagadkach) nikczemnym Moriartym. I ta ostatnia opcja jest naprawdę ciekawa.
Czekają na nas trzy śledztwa do rozwiązania. O jedno mniej niż w pierwszej części i o jedno więcej niż w drugiej. Podobnie ma się liczba dostępnych paragrafów. W Konfrontacji mamy ich 270, podczas gdy pierwszy tom to 324, a Pojedynek z Irene Adler – 193 paragrafy. Cała akcja fabularnie rozgrywa się w pociągu podczas podróży. Poza głównymi sprawami, jak zwykle będą na nas czekać mniejsze zagadki, które, co prawda, nie są konieczne do rozwiązania głównego wątku, ale pomogą nam zgromadzić większą liczbę klejnotów. O tym jeszcze nie wspomniałem, ale tak samo, jak miało to miejsce w poprzednich częściach, zbieramy podczas gry punkty. Tym razem reprezentowane są one przez znajdowane przez nas klejnoty, porozrzucane w najróżniejszych miejscach. Zbieranie tych elementów to jedyna mechanika, która występuje w grze. Więcej naprawdę nie trzeba.
Gra jest świetna i trzyma zadowalający poziom w całej serii. Udało mi się rozwiązać dwie z trzech spraw za pierwszym razem. To, co mogę zasugerować tym, którzy jeszcze nie czytali – nie zadawajcie od razu wszystkich możliwych pytań. Ja tak postępowałem w poprzednich częściach, a jest to błąd. Na miejscu zbrodni możemy się swobodnie poruszać i często bywa tak, że niektóre ślady znajdujemy nieco później. Zadbajcie o to, by najpierw wszystko obejrzeć i zbadać, a potem zadawać pytania. Najlepiej zadawać po jednym pytaniu każdej osobie, a potem wracać do poprzednich podejrzanych i pytać dalej. Właśnie takie podejście pozwoliło mi na rozwiązanie dwóch spraw. Niestety, znalazłem w grze również błąd. Na szczęście nie blokuje on możliwości skończenia rozgrywki, jednak jest. W jednej z zagadek trzeba rozszyfrować kod do sejfu z kartki z zagadką. Poprawnie rozwiązałem tę łamigłówkę, jednak nie uzyskałem prawidłowego numeru kolejnego paragrafu. Na końcu książki można sprawdzić rozwiązania zagadek. Mój wynik był prawidłowy, jednak nie kierował tam, gdzie trzeba.
Swój osobisty pojedynek z komiksem Sherlock Holmes uważam za wygrany. To była prawdziwa konfrontacja z logicznym myśleniem i dedukcją. Czuję jednak, że to nie koniec, że przyjdzie mi zagrać za kilka miesięcy w następne części. Ja z całą pewnością będę gotowy.
Ostatnie komentarze