W dzisiejszej recenzji na stół krytycznego osądu trafia kolejna pozycja autorów posługujących się pseudonimami Shuky i 2D, czyli „Your Town: Twoje miasto”.
Na początku książki mamy obszerny spis dotyczący zasad gry. I tutaj od razu dochodzimy do najbardziej nieintuicyjnej mechaniki, jaką widziałem w grach paragrafowych. Patrząc na kartę postaci mamy do czynienia z ogromem (jak na komiks paragrafowy) statystyk. Na pierwszej stronie odnajdujemy bowiem aż 13 (!) różnych rubryk, opisujących kondycję naszego miasta np. ilu mieszka w nim ludzi, ilu pracuje, jaki jest wskaźnik ich zadowolenia itp. Jeżeli dodamy jeszcze fakt, że oprócz tego dostajemy ponad 30 rodzajów budynków możliwych do postawienia (począwszy od różnego rodzaju mieszkań, po farmy, rancza, więzienia, parki, kopalnie złota i wieżowce) i dodatkowo 12 możliwych celów do wybrania w trakcie rozgrywki, to ma się wrażenie, że będzie to naprawdę wciągająca gra i to na ładnych parę wieczorów. Niestety, w praktyce jest zupełnie inaczej. Jako fan zabawy w stylu RPG (zarówno w formie papierowej, jak i elektronicznej) liczyłem na dużo więcej. Tym bardziej, że w innych komiksach spod znaku wydawnictwa FoxGames nieraz taki zabieg miał świetny efekt. I tak, jak w przypadku np. „Wilkołaka”, zostałem wciągnięty na 3 godziny w ciekawą historię, która była podparta rozbudowanym jak na tę formę rozrywki światem i zaawansowaną mechaniką, tak o „Your Town: Twoje miasto” w tej kwestii nie można powiedzieć zbyt wiele dobrego. Próba zrozumienia kryteriów gry wiąże się z 20-30 minutami uczenia się poszczególnych zasad. Oczywiście można to olać i próbować grać bez żadnej taktyki, ale wtedy nie ma to większego sensu. Podchodziłem do paragrafówki trzykrotnie (raz z drugą osobą) i trzykrotnie się odbiłem po niedługim czasie.
Ale o co właściwie w tej grze chodzi? Wyjaśnia to dość długa sekwencja początkowa, rozrysowana na 6 stron. Z wyglądu nieopierzony kowboj, czyli postać, którą będziemy kierować, wjeżdża właśnie na koniu do miasta. Mając 5 dolarów w kieszeni, postanawia w pobliskim Saloonie poszukać pracy. I jest to pierwszy wybór w grze. Co ważne, ma on konsekwencje w późniejszej fazie gry, co jest dużym plusem. Zresztą takich momentów jest nieco więcej.
Po wykonaniu pierwszego zadania (a opcji, kto będzie zleceniodawcą jest sporo) postanawiamy jednak zostać burmistrzem miasta. Mamy na to zadanie 12 miesięcy. Wynik, który osiągniemy na koniec gry, określi jakie odblokujemy zakończenie. Ale po drodze czeka nas wiele wydarzeń.
Wracając do spraw technicznych – od tego momentu mamy do dyspozycji również mapę miasta i okolic podzieloną na 9 stref. Nad tymi możemy z kolei sprawować pieczę dopiero pod określonymi warunkami, np. płacąc wyznaczoną cenę albo wymieniając się towarami. Możliwości jest naprawdę wiele.
Sam bohater może nosić przy sobie różne rodzaje broni, a także przedmioty, w tym pieniądze. Niejednokrotnie w grze wystąpią sytuacje, w których ich powodzenie będzie zależeć od tego, co posiadamy w swoim ekwipunku.
Najmocniejsza strona produktu to z pewnością warstwa graficzna, która w stylistce łączy surowe filmy z gatunku western, tworzone w latach 60. i 70. z klimatem tzw. Dzikiego Zachodu. Taki efekt udało się uzyskać poprzez uwypuklenie w kadrach koloru złotego i czarnego. Jeżeli dodamy do tego krótkie, konkretne dialogi, strzelaniny i szukanie złota, to otrzymamy świat zadowalający wielu (i nie tylko pasjonatów wyżej wymienionego gatunku filmowego). I tutaj komiks naprawdę się broni, bo też daje możliwość rozmowy z wieloma postaciami, oczywiście nie z wszystkimi w trakcie jednej gry.
Narrację psuje jednak parę nieco nielogicznych momentów w stylu: w szkole jest tak zdolny uczeń, że sam zbudował młyn. Albo mechanika strzelania, która jest momentami bardzo uproszczona. Polega ona na tym, że zazwyczaj wystarczy ustawić ołówek na wysokości 15 centymetrów nad stroną i ma on upaść na przeciwnika narysowanego na kadrze. Jak na grę skierowaną dla nieco starszych odbiorców (12+), to jednak lekki zawód.
Drugą mocną stroną komiksu „Your Town: Twoje miasto” jest nieliniowość. Generalnie można uzyskać trzy zakończenia, ale jest też mała niespodzianka dla tych, którzy zdecydują się zagrać w tę paragrafówkę. A samych możliwości osiągniecia celu w trakcie rozgrywki jest multum. Można powiedzieć, że jest to po prostu cywilizacja na miarę gier paragrafowych.
Jeśli chodzi o kadry, to czasami trzeba się naprawdę dobrze przyjrzeć. W grze można trafić na jeden moment, gdzie znajduje się na jednym kadrze jakieś kilkadziesiąt osób. Wypatrzenie numeru stanowi w tej sytuacji nie tyle wyzwanie, co po prostu może być uciążliwe. Nie jest to może złe rozwiązanie, ale gdy mamy w głowie ciągłe notowanie wielu statystyk, bardzo męczy.
Komiks w moim odczuciu jest bardzo nierówny. O ile warstwa fabularna i nieliniowość są na wysokim, jak nie na bardzo wysokim poziomie, tak wrażenie psuje mechanika. Nieczytelna, wymagająca wielkiej cierpliwości i spędza się w niej więcej czasu niż w samej grze. A wielka szkoda, bo tytuł ten miał podstawy do znalezienia się w gronie najlepszych pozycji przygodowo-ekonomicznych w zbiorze gier paragrafowych wydanych na papierze.
Ostatnie komentarze