Powszechnie wiadomo, że gry paragrafowe, to raczej dobrodziejstwo czasów minionych. Kiedy poruszamy ten temat, to najczęściej mówimy o „Samotnym Wilku”, wydawanym w Polsce przez wydawnictwo Copernicus Corporation. Jest to niewątpliwie argument, potwierdzający, że niektórzy wciąż próbują – i chwała im za to. Zapominamy jednak o serii „Intryga”, która została wydana u nas pod koniec lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. A co najważniejsze – wciąż można ją kupić u wydawcy eMPi2! I kto tu jest prawdziwym optymistą?

Nadszedł najwyższy czas, żeby zapoznać się z seria „Intryga”. Na pierwszy ogień poszła książka pod tytułem „Pajęcza Sieć”, autorstwa Robina Waterfielda i Wilfrieda Daviesa. Jeżeli chodzi o tego drugiego pana, to ciężko jest o nim znaleźć jakiekolwiek informacje, poza tymi, umieszczonymi we wstępie książki. Z punktu widzenia recenzji, są one jednak nieistotne i nie będę ich przytaczał. Natomiast odnośnie pierwszego z autorów, to niektórzy z pewnością go kojarzą, a przynajmniej powinni, ponieważ jest twórcą trzech części paragrafówek z serii „Fighting Fantasy”. „Pajęcza Sieć” to nie pierwsza i nie ostatnia gra, którą napisał.

Przyglądając się bliżej książce, można zauważyć, że ma całkiem poręczny format, a czcionka tekstu jest bardzo czytelna i nie męczy po dłuższym czytaniu. To, czego nie można stwierdzić na pierwszy rzut oka, a można zauważyć podczas gry, to fakt, że praktycznie po jednorazowym „użyciu”, zaczynają wypadać strony. Niestety, kartki są klejone, a mały format sprzyja wypadaniu przy mocniejszym rozgięciu. Przy zakupie paragrafówki trzeba się liczyć z tym, że kartki na pewno wypadną. W dosłownie każdej recenzji czy opisie gry, autorzy tekstu zwracają na to uwagę. Ja też musiałem, bo zwyczajnie po wstępnym przejściu (swoją drogą, niezbyt szczęśliwym), wypadły mi cztery pierwsze kartki.

Są to oczywiście sprawy techniczne, które utrudniają nieco rozgrywkę, ale nie można zrzucić winy na autorów. Jest to taki, a nie inny, wybór wydawcy. Skupię się jednak na paragrafówce. Nie wspomniałem jeszcze (a nie wszyscy wiedzą), że „Pajęcza Sieć”, jak i cała seria „Intryga”, to gra detektywistyczna, czyli kryminał. Zatem coś, co nie zdarza się często lub w ogóle, w świecie paragrafówek. Zazwyczaj mamy do czynienia z SF lub fantastyką. Najczęściej też książki te kierowane są dla młodszych czytelników. Tutaj z całą pewnością mogę stwierdzić, że jest to rozrywka dla dojrzałego czytelnika. Co oczywiście nie oznacza, że młodzi, ambitni, szukający prawdziwych wyzwań paragrafówkowych, nie powinni jej czytać. Otóż powinni.

Głównym bohaterem gry jest detektyw i to w niego się wcielamy. Naszym zadaniem jest rozwiązanie sprawy, związanej z podłożeniem bomby pod Bank Anglii. Cała zagadka jest o tyle dziwna, że policję poinformowano o podłożonym ładunku i odpowiednio zadbano, by udało się w odpowiednim czasie go rozbroić. Nazywasz się T.M., przez wielu nazywanym „Twardy Mózg”, przynajmniej w polskiej wersji. Oryginał z kolei mówi o tym, że główny bohater to T.S. – „Troubleshooter”. Pomimo, że nie da się tego angielskiego słowa zwięźle i ładnie przetłumaczyć, to jednak osobiście wybrałbym dużo lepszy polski odpowiednik niż ten, który przypadł nam w udziale. Szczęście mi sprzyjało i nikt podczas gry się tak do mnie nie zwracał.

W ręku trzymałem grę detektywistyczną, w której, jak podejrzewałem, musiałem się wykazać logicznym myśleniem i dedukcją. Zatem, zanim przystąpiłem do czytania, zaopatrzyłem się w kartkę i długopis, by notować istotne fakty, co w rezultacie skończyło się na notowaniu prawie wszystkiego. To była moja strategia działania, ale spójrzmy na mechanikę gry. Nasz bohater nie posiada żadnych statystyk, jedynie inteligencję czytelnika (jak ktoś bardzo chce, to może sobie uczciwie przyznać wartość od 1 do 10, jeżeli dzięki temu poczuje się lepiej). W książce występują informacje, które gromadzimy, a każda z nich reprezentowana jest przez liczbę. Liczby te możemy zapisywać na specjalnie przygotowanej stronie książki. Ja wolałem notować na kartce, żeby potem nie ścierać przy kolejnym przechodzeniu, a podejść było sporo. Jak mniemam, właśnie ten system gromadzenia informacji, był wzorem mechaniki dla naszych rodzimych autorów paragrafówek. Co tu dużo mówić, to się sprawdza – dobry wybór. Aby prawidłowo zabrać się za rozwiązywanie sprawy, musimy trzymać się jeszcze kilku zasad, mianowicie: starać się nie denerwować służb mundurowych, bo odsuną nas od śledztwa; nie drążyć jednego wątku zbyt wnikliwie, tracąc przez to czas, bo odsuną nas od śledztwa; nie dać się złapać tym złym, bo nawet nie będzie kogo odsunąć od sprawy. Gra nie należy do łatwych. Mimo iż będziemy się starali dobrze wyciągać wnioski i ostrożnie posuwać w śledztwie, to naprawdę trudno jest dotrzeć do zakończenia. Autorzy postawili przed nami trudne zadanie. Jesteśmy zobligowani do znalezienia trzech składników dobrego zakończenia: motywu, środka i sposobności. Zgodnie z tym, jak to jest wyjaśnione w grze, motyw określa powód popełnienia przestępstwa. Środek, to narzędzie, za pomocą którego dokonujemy czynu. A sposobność – to odpowiednie miejsce i czas, w jakim przestępstwo jest popełniane. Jeżeli będzie nam brakowało któregoś z tych składników, to pomimo tego, że będziemy wiedzieli, kto „to” zrobił, to niestety, nie będziemy mogli go aresztować i postawić mu zarzutów. W konsekwencji doprowadzi to do ponownej próby przejścia gry.

No dobrze powiecie. Ale jak wygląda sprawa samych poszlak, tropów i podejrzanych, czy jest to wszystko logiczne? Czy jest spójne? Na szczęście tak. Książka na tyle dobrze opisuje wszystkie wydarzenia, postacie i miejsca, że nie sposób czasami odróżnić informacji, które powinny nas interesować, od zbędnych. Każda postać czy miejsce, zostały skrupulatnie przedstawione. Opisy zawierają wiele szczegółów, co naturalnie generuje u czytelnika myśl, że „to musi być ważne”. A często tak nie jest. Dorzućmy jeszcze szczęście, które również się nam przyda, bo przecież na początku śledztwa nie mamy żadnych ukierunkowujących nas informacji i poziom trudności idzie w górę.

Rozgrywkę można podzielić na trzy etapy. Pierwszy z nich to początek dochodzenia, gdzie praktycznie na oślep staramy się zebrać jak najwięcej informacji na temat tego, co się zdarzyło. Rozmawiamy z osobami, które mogłyby coś wnieść do sprawy, jak też badamy podłożony ładunek. Pierwszy etap zakończymy dopiero wtedy, gdy uda nam się zebrać wystarczająco dużo sensowych informacji i namierzyć potencjalnych sprawców. Drugi epizod to bezpośredni wywiad środowiska podejrzanych i próba zdobycia dowodów, potwierdzających nasze przypuszczenia. Ostatnia tura prowadzi do potwierdzenia winy i aresztowania. Oczywiście tylko wtedy, jeżeli zgromadzone przez nas poszlaki, spełniają wymóg prawidłowo przeprowadzonego dochodzenia, czyli musimy mieć motyw, sposób i sposobność. Na każdym z etapów można przegrać, zatem bądźcie ostrożni.

Według mnie, jedyną wadą książki jest jej nietrwałość. Tekst został przygotowany naprawdę dobrze, nie znalazłem żadnych literówek czy błędnych odsyłaczy. Czcionka jest bardzo czytelna, nie męczy podczas długotrwałego czytania. Natomiast wad w samej grze nie znalazłem. Fabuła jest wciągająca i niełatwo odłożyć paragrafówkę na bok, dopóki nie uda się jej ukończyć. Gdy wziąłem ją do ręki, to skończyłem grać dopiero po pozytywnym ukończeniu, czyli po około dwóch godzinach. Tak, tak, a podejść miałem prawie dziesięć! To naprawdę trudna gra, która stawia przed nami wyzwania myślowe. Nieliniowość gry stoi również na wysokim poziomie. Nie ma możliwości przetestowania wszystkich dróg przy jednym podejściu, bo, jak już wspomniałem, powolne i nic nie wnoszące śledztwo, spowoduje gniew zleceniodawców i odsunięcie nas od sprawy. Gdyby udało wam się mieć niesamowite szczęście i ukończyć grę za pierwszym razem, koniecznie spróbujcie drugi, a nawet trzeci raz. Gwarantuję wam, że nie będziecie się nudzić i zdobędziecie dużo dodatkowych informacji, których, być może, nie udało wam się zebrać za pierwszym razem. „Pajęcza Sieć” to bardzo dobra, wciągająca gra. Hmm… Ciekawe jaki jest „Wodny Pająk”?