I tak oto pod koniec roku docieram do finału swojej przygody z komiksami interaktywnymi od Fox Games. Mam już na swoim koncie „Rycerzy”, „Sherlocka Holmesa” i „Łzy Nuwy”, pozostał mi tylko „Wilkołak”. Być może ze względu na okładkę, która nie wyróżnia się absolutnie niczym, odsunąłem go na sam koniec. I owszem, książka leży w ręku bardzo dobrze i jest to pewnie zasługa dobrej, twardej oprawy, jednak to, co można dostrzec na okładce, nie wzbudza żadnych emocji. Przynajmniej u mnie. Jedyne co przedstawia, to cztery zadrapania po pazurach na stylizowanej na skórzaną oprawie książki. Niestety, często zdarza mi się oceniać książkę po okładce. Okładka jednak przywołała wspomnienie sprzed dwudziestu lat, kiedy grywałem w gry fabularne i miedzy innymi miałem przyjemność zetknąć się ze Światem Mroku i grą „Wilkołak: Apokalipsa”, która miała bardzo, ale to bardzo podobną okładkę.

Chciałbym napisać coś o autorze, ale podobnie jak w przypadku poprzednich trzech komiksów interaktywnych, możemy poznać tylko jego pseudonim. Osoba kryjąca się pod pseudonimem 2D wykonała ilustracje, a Moon – scenariusz paragrafówki. Zastanawiam się z czego to wynika. Czy artyści rzeczywiście wolą nie być znani z imienia i nazwiska, czy może to kwestia umowy z oryginalnym, francuskim wydawcą Makaka Editions? Póki co, pytanie musi pozostać bez odpowiedzi.

No dobrze. Zobaczmy co kryje się pod okładką. Przede wszystkim „Wilkołak” jest jedynym komiksem w ramach tych wydanych przez Fox Games, który ma bardzo rozwiniętą mechanikę gry. Nie pogramy już sobie w autobusie, ponieważ będzie nam zdecydowanie potrzebny notatnik i ołówek (tudzież długopis) i narzędzie losujące, jakie zostało w grze zaproponowane. Jest i dobrze, i źle. Jestem zdecydowanym przeciwnikiem zbyt przekombinowanych zasad gry, jednak w komiksie znajdziemy coś, co niewątpliwie wzbudziło moją ciekawość, a mianowicie punkty doświadczenia i rozwój umiejętności. Opiszę jednak wszystko po kolei.

Nie zdradzę tajemnicy, jeżeli powiem, że wcielimy się w bohatera, któremu przyjdzie przemienić się w wilkołaka. Zatem będziemy dysponowali postacią, której podstawowe statystyki zmieniać się będą w zależności od tego, pod jaką postacią przyjdzie nam toczyć walki. Charakteryzować nas będą takie współczynniki, jak: punkty życia, punkty magii, siła i wytrzymałość. Jak łatwo się domyślić, punkty życia odzwierciedlają ilość ciosów, które jesteśmy w stanie przyjąć, zanim zginiemy. Punkty magii z kolei potrzebne nam są do rzucania czarów. Liczba ta maleje, gdy rzucamy zaklęcia. Można oczywiście podnieść ich ilość, np. dzięki posiadaniu szczególnych umiejętności lub magicznych przedmiotów. Te dwie cechy nie zmieniają się, bez względu na to czy w danej chwili jesteśmy człowiekiem, czy wilkiem. Z kolei wartość dwóch kolejnych jest już od tego zależna. I tak siła wykorzystywana jest do wszelkiej walki wręcz, a wytrzymałość mówi nam o ile punktów możemy podczas walki zredukować siłę ciosu przeciwnika. Obie te wartości podnosimy o 5 punktów, jeżeli jesteśmy pod postacią wilka. Idźmy jednak dalej. Wartości tych wszystkich podstawowych cech mogą się zmienić, w zależności od posiadanych przez nas, magicznych przedmiotów.

Nasz bohater za wygrane walki i rozwiązane zagadki zdobywa doświadczenie, które pozwala mu osiągać kolejne poziomy. Te z kolei pozwalają na wybranie dodatkowej umiejętności z drzewka rozwoju. Mamy tu szereg umiejętności, które wspomagają nas jako wojownika, maga lub wilkołaka. Każdy nowy poziom gwarantuje też zwiększenie punktów życia i punktów magii. To jednak nie wszystko w kwestii mechaniki. Do naszej dyspozycji oddano również kartę postaci. Pod wspomnianymi wyżej cechami będziemy na niej notować nasze wyposażenie (ekwipunek), zebrane przedmioty (inwentarz), zebrane złote monety oraz możemy zapisać sobie jednego zwierzęcego towarzysza. O ile oczywiście będziemy go posiadać, ponieważ gra umożliwia coś takiego. Wydaje się, że już wszystko wymieniłem, jeżeli chodzi o zasady gry i jej mechanikę. Na deser pozostał opis przebiegu walki.

Gra zakłada, że przy każdej walce to my wykonujemy pierwszy ruch. Dokonujemy wyboru czy będziemy walczyć wręcz, czy za pomocą magii. Na końcu komiksu jest narysowany „dysk” losujący, który należy wyciąć. Od razu odradzam. Po pierwsze szkoda niszczyć książkę, po drugie tragicznie trudno się nim posługiwać. Ale o co chodzi? Na dysku rozmieszczone są cyfry od 1 do 6. Taki dysk powinniśmy trzymać między kciukiem i palcem wskazującym i obracając, losować liczbę. Jeżeli ktoś koniecznie chce używać takiego sposobu, polecam zrobić własny dysk. Reszcie polecam zwykłą kostkę do gry K6. Wracając do walki, gdy wybierzemy już metodę i wylosujemy liczbę, należy ją dodać do naszej siły i tyle dokładnie obrażeń zadamy naszemu przeciwnikowi. Jeżeli nie udało nam się jeszcze zabić wroga, ruch należy do niego. Tu jest już łatwiej, nie używamy „dysku”. Siła przeciwnika jest pomniejszana o wartość naszej wytrzymałości, i tyle dokładnie obrażeń przyjmujemy my i należy te punkty odpisać od punktów życia.

Tak właśnie przedstawiają się zasady gry „Wilkołak”. Jest tego trochę, trzeba przyznać. Od razu widać, że nie jest to paragrafówka „autobusowa”. Jak dla mnie za dużo tego.

Interaktywna część komiksu przedstawia się tak samo, jak w poprzednio recenzowanych grach. Przechodzimy od kadru do kadru, w zależności od wybranej przez nas drogi. Niektóre ścieżki będą ukryte poprzez umieszczenie numerów kadrów w trudno widocznych miejscach. Pojawią się też zagadki, które z kolei mogą nam otworzyć dotychczas niedostępne miejsca.

Jak przedstawia się sama fabuła i rozgrywka? Jest naprawdę dobrze. Jak uda nam się „pogodzić” z mechaniką i idziemy twardo naprzód, to spotka nas wiele ciekawych przygód. Gra rozpoczyna się krótkim wprowadzeniem, kiedy to przypadkowo zostajemy jednym z wilkołaków. Dla jednych błogosławieństwo, dla drugich przekleństwo, ale tak czy siak, przyjdzie nam zmierzyć się z wieloma niebezpieczeństwami. Historia opowiadana jest całkiem ciekawie i ani przez chwilę się nie nudziłem. Dzięki wielu miejscom i postaciom, świat wydaje się otwarty i przystępny. Co prawda gra nie zawiera tak zabawnego zacięcia, jak w przypadku „Rycerzy”, to jednak udało mi się natrafić na kilka, powiedzmy, zabawnych kadrów, na których znalazłem kota wypróżniającego się na kredens, czy obraz Garfielda, wiszący na ścianie. Wydaje się, że autor ilustracji miał również szczególne upodobania, jeżeli chodzi o płeć piękną, gdyż każda z postaci żeńskich przedstawiona jest z wyraźnie dużym dekoltem i nadmiernie wyeksponowanym biustem.

Pomimo bardzo rozbudowanej mechaniki, która dla mnie jest jednak pewnym minusem, komiks oceniam dobrze. Mogę go śmiało polecić każdemu. Jako dobrą radę dodam, że warto uczestniczyć w potyczkach i rozwiązywać zagadki w celu zdobywania doświadczenia, co pozwoli nam na łatwiejsze przejście gry. Jeżeli ktoś narzeka na brak śniegu w tym roku, to polecam „Wilkołaka”, tym bardziej, że przez kilkanaście pierwszych kadrów przyjdzie wam trochę pobiegać po ośnieżonych, leśnych ścieżkach. Tylko uważajcie na wnyki!