W innych recenzjach często wspominam o reedycjach gier książkowych. Właściwie, to w przeważającej części recenzowanym wydaniem było właśnie to wznowione. W pewnym sensie, również w przypadku „Uwikłanej”, mam do dyspozycji grę wydaną ponownie. Pierwotnie paragrafówka Beniamina Muszyńskiego ukazała się w roku 2012, jednak tylko w postaci elektronicznej. Dziś mogę trzymać jej pierwsze wydanie papierowe, które ujrzało światło dzienne dzięki inicjatywie Jacka Gołębiowskiego z wydawnictwa Gindie. Koniecznie należy powiedzieć, że nie udałoby się to, gdyby nie mała lecz silna społeczność fanów gier książkowych, która współfinansowała projekt na portalu wspieram.to. Serwis Paragrafka dołożył swoją małą cegiełkę i został patronem wydania wszystkich paragrafówek, biorących udział w projekcie. Taka inicjatywa nie mogła nam przejść koło nosa. Ale nowe wydanie to jedna sprawa, a zawartość książki, druga. A zatem…

Wydanie papierowe to nowa prezencja. Jest to książka niedużego formatu, składająca się z dziewięćdziesięciu stron. W środku znajdziemy wyłącznie treść, bez ilustracji. Nie doszukamy się również pustych miejsc na stronach, następujących po krótszych paragrafach. Całość bardzo solidnie sklejona, niewykazująca najmniejszego zmęczenia materiału, nawet po wielokrotnym czytaniu. Na okładce zobaczymy zupełnie nowy obraz, przygotowany przez Martynę Szczykutowicz. Grafika prezentuje się profesjonalnie, przynajmniej w oczach laika. Nie znam się na sztuce. Pracuję w budynku, gdzie na jednym z pięter stoi kilkumetrowa stalowa konstrukcja w kształcie niczego, obstawiona obrazami o niczym – a podobno jest to sztuka. Niestety, to, co widzimy na okładce, koncepcyjnie mi nie odpowiada. Widnieje na niej postać głównej bohaterki – niewidomej dziewczyny, która trzyma w ręku białą laskę. I samo to jest w porządku, ale ja się zastanawiam, czemu ona ma na oczach opaskę? Wiele osób, kiedy pytałem, co widzą na okładce, spokojnie odpowiadało, że jest to niewidoma kobieta. Gdy pytałem, czemu ma na oczach opaskę, często słyszałem: „No bo jest niewidoma”. Uważam ten element za pozbawiony sensu. Od kiedy to osoby niewidzące muszą nosić opaskę? Biała laska w zupełności wystarcza. Tym, którym na myśl przychodzi Temida, przypominam, że nie była ona niewidoma – przedstawiana była z opaską w celu podkreślenia bezstronności. Kończę wywód na temat okładki i przechodzę do recenzji treści.

Główną bohaterką jest młoda dziewczyna. To właśnie jej poczynaniami kierujemy w grze. Książka szybko wprowadza nas w dramatyczną sytuację, gdy podczas kąpieli w jeziorze dochodzi do wypadku i bohaterka traci wzrok. W dalszej części zostaniemy uwikłani w intrygę, z której będziemy się starali wyjść jak najlepiej. Są to wydarzenia, na które nie mamy wpływu. Cała reszta zależy od nas. Do dyspozycji mamy kilka, zupełnie różnych zakończeń, jak zawsze opatrzonych krótkim komentarzem autora. Mechanika to już klasyka w książkach Muszyńskiego. Zbierane informacje, oznaczone specjalnym numerem, spisujemy na kartce. Można je równie dobrze zapamiętać, gdyż w „Uwikłanej” będzie ich zaledwie pięć.

O fabule nie da się napisać więcej, ponieważ musiałbym wyjawić niektóre wydarzenia, a najlepiej, żeby zostały odkryte przez czytelnika. Należy jednak powiedzieć, że książka przesycona jest stereotypowymi bohaterami i sytuacjami. Jak na dziewięćdziesięciostronicową grę z niecałą setką paragrafów, trudno jest rozwinąć wydarzenia, które uzasadniałyby wiele postaw. Mamy wieloletnią przyjaźń, wystawiona na próbę. Ta sama przyjaźń rozwija się w niewypowiedzianą miłość. Pojawia się również relacja ślepego poddaństwa pod naporem silnego charakteru innej pary bohaterów. Do tego wszystkiego dochodzi czynienie zła w imię dobra. Niewątpliwie są to interesujące tematy i postawy, ale na osobne książki. Nie można tego wszystkiego równorzędnie wciskać w jedną grę, ponieważ przyćmiewa to jej główną ideę. Sytuacja, w której nasza bohaterka obrzuca swojego znajomego oskarżeniami, że ślepo robi to, co mu ktoś inny nakaże, następuje po zaledwie jednym paragrafie, w którym takie wydarzenie miało miejsce. Później nie przestaje go o to oskarżać. Jest to mocno naciągane i mnie osobiście denerwowało.

Książka nie zawiera rażących błędów. Z miejsc, do których można mieć jakieś zastrzeżenia, wymienię jedynie paragraf, który odsyła do następującego zaraz po nim lub inny, w którym są dwa wybory bez żadnej treści. Bardzo dziwna sytuacja. Mam też wątpliwość, dotyczącą zasadności informacji U#1, zawartej w paragrafówce. Paragrafy, w których dostajemy ten numer, nie zawierają według mnie niczego sensownego.

„Uwikłana”, w odróżnieniu na przykład od „Tła” tego samego autora, jest dużo bardziej liniowa. Napotykamy wiele miejsc, w których nie mamy żadnego wyboru, a jedynie jesteśmy odsyłani do kolejnej porcji tekstu. Książka podzielona jest na dwa akty i to w tym drugim mamy więcej do powiedzenia.

Podsumowując paragrafówkę, należy tak naprawdę spojrzeć w kierunku autora. Nie jest to pierwsza gra Beniamina Muszyńskiego, poruszająca poważny temat. Tym ciekawiej rysuje się sama jego postać. Z jednej strony pisze w swoich książkach o brudnym, zepsutym i nastawianym na pieniądz świecie, z drugiej – umieszcza grę w internecie, po opatrzeniu jej jedynie komentarzem, by opłatę za książkę przekazać na cel charytatywny. To w końcu autor widzi świat złym czy dobrym, licząc na uczciwość czytelników? Osobiście uważam, że wszyscy powinniśmy zadać sobie pytanie: Co widzę i co z tym robię? Wyborów będziemy dokonywać również po przeczytaniu książki. Tak, jak robiliśmy to, zanim postanowiliśmy po nią sięgnąć.