Holmgard, Ragadorn, Dzikie Pustkowia, Durenor, wszystkie te krainy przyjdzie wam odwiedzić. Czas wybudzić się z wakacyjnego letargu i ruszyć ku prawdziwej przygodzie jako Samotny Wilk. To prawdziwa paragrafówka „drogi”, która nie może odbyć się bez waszego udziału.

„Samotny Wilk: Ogień na Wodzie” to drugi tom serii, w którym przyjdzie nam przemierzać fantastyczne krainy i walczyć z napotkanym złem. Joe Dever świetnie sprawdził się jako pisarz science fiction w „Wojowniku Autostrady” i tak samo dobrze sprawdza się, gdy zabiera się za literaturę fantasy. Na całym świecie, w tym również w Polsce, seria ma swoich zagorzałych fanów. Dziś to już nie tylko książki, które pierwotnie wydane były w latach osiemdziesiątych dwudziestego wieku. To również aplikacje mobilne, figurki bohaterów do malowania i wiele innych gadżetów, wciąż dostępnych do kupienia. Książkę można przeczytać, nie znając poprzedniej. Nie będzie to stanowiło dużego problemu, ponieważ krótki wstęp wyjaśni nam wszystko, co powinniśmy wiedzieć. Da się i w ten sposób, jednak ja go nie polecam. Dużo lepszym wyborem jest czytanie całej serii, książka po książce. Po pierwsze ma to taką zaletę, że bardziej wczujemy się w specyficzny klimat serii. Po drugie, z racji czytania książek po kolei, przysługują nam pewne profity w postaci dobierania kolejnych umiejętności Kai.

O mechanice gry pisałem już przy omawianiu pierwszego tomu, pod tytułem „Ucieczka Przed Mrokiem”. Zachęcam do zapoznania się z recenzją. Tutaj tylko pobieżnie przytoczę jej podstawowe elementy. Naszego bohatera określa Zdolność Bojowa i Wytrzymałość. Łatwo się domyśleć, że pierwsza z cech odpowiada za naszą umiejętność posługiwania się wszelaką bronią. Druga zaś odnosi się do tego, jak długo jesteśmy w stanie przyjmować ciosy, zanim pożegnamy się z życiem. W przypadku kontynuacji przygody z pierwszego tomu, wartości tych cech mamy ustalone i możemy je przenieść. W innym wypadku będziemy musieli je odpowiednio z wytycznymi wylosować. Do tego wszystkiego dochodzą wspomniane już zdolności Kai, których startowo możemy mieć tylko pięć. Jeżeli kontynuujemy przygodę, to w drugim tomie możemy sobie dobrać kolejną, szóstą. Gdy przyjdzie nam rozgrywać tom trzeci, to ponownie będziemy mogli dobrać coś nowego. To wszystko będzie składać się na nasze wytrenowanie, czyli rangę. Serię zaczyna się ze stopniem Inicjanta. Dobierając szóstą umiejętność, stajemy się Kandydatem. Jak dobrze pójdzie, po kilku następnych tomach możecie zostać samym Mistrzem. Ale zapewniam was, że nawet wtedy nie będzie to koniec przygód i możliwości rozwoju.

Na okładce książki możemy dostrzec naszego bohatera w akcji. Stylistyka jest utrzymana w jednakowej tonacji dla całej serii. Przy pierwszym tomie zwróciłem uwagę na bardzo źle wykonaną kolorystykę, która pozbawiła okładkę praktycznie wszystkich detali. Przy drugim tomie nie ma już takiego problemu. Zarówno kolory, jak i jakość papieru, są bardzo dobre i możemy nacieszyć nasz wzrok sceną walki. Moimi ulubionymi okładkami zawsze były te do książek Terry’ego Pratchetta, które rysował nieżyjący już Josh Kirby. Potrafił oddać na dwóch stronach wszystko to, co mogliśmy przeczytać w książce. Były to dziesiątki elementów, które odkrywało się jeszcze długo po tym, jak zakończyliśmy czytać książkę. Rich Longmore, który rysował do opisywanego wydania, ma co prawda zupełnie inny styl, niemniej jednak robi to bardzo dobrze i udało mu się zawrzeć kilka elementów z gry. Jeżeli dobrze przyjrzycie się okładce i poszukacie w Internecie innych wydań tej książki, to znajdziecie kilka cech wspólnych, które przewijają się przez ostatnie trzydzieści lat.

W środku paragrafówki natrafimy już tradycyjnie (chociaż może słowo „tradycja” przy drugim tomie to nadużycie) na kolorową mapę terenów, które będziemy przemierzać. Do tego przydatna karta postaci (w kilku egzemplarzach), a na końcu tablica liczb losowych, która w przypadku tego tomu przyda nam się nie tylko do walki. Mam tutaj na myśli zdarzenia losowe. W „Ogniu na Wodzie” bardzo często przyjdzie nam sprawdzać wynik zdarzeń losowych. Podczas naszej wędrówki wszystko może pójść nie tak, i zazwyczaj tak się dzieje. Tylko od naszego szczęścia zależeć będzie, co się dokładnie wydarzy. Mam nawet wrażenie, że dyscypliny Kai schodzą przez to na drugi plan.

Holmgard, Ragadorn, Dzikie Pustkowia, Durenor ‒ wszystkie te miejsca przyjdzie nam odwiedzić podczas trwającej rozgrywki. Po wydarzeniach, jakie miały miejsce w „Ucieczce Przed Mrokiem”, nasze kroki skierowane zostają do Durenoru. Naszym głównym zadaniem jest zdobycie osławionego miecza Sommerswerd. Aby tego dokonać, w Holmgardzie od Króla Ulnara V dostajemy pierścień Hammerdalu. Jest on bardzo ważnym elementem w grze i bez niego nie uda nam się odzyskać miecza. Właśnie ten pierścień musimy pokazać w Durenorze królowi Alinowi IV, aby na tej podstawie wydał nam Sommerswerd. Sprawa nie będzie taka łatwa. Mamy tylko czterdzieści dni na sprowadzenie miecza z powrotem do Holmgardu, zanim wojska Mrocznego Władcy Zagarny przełamią opór naszych wojsk. Czas nie będzie naszym jedynym przeciwnikiem w tej przygodzie. Po drodze czyha na nas wiele niebezpieczeństw, a zdrajca wciąż podąża naszym śladem. Droga do Ragadorn, jak i Dzikie Pustkowia, przyniosą wiele trudności i tylko rozwaga, czujność i odpowiednie wykorzystanie dyscyplin, pozwoli względnie bezpiecznie przedostać się do celu wędrówki. Na szczęście dane nam będzie spotkać po drodze sprzymierzeńców, którzy chętnie wesprą nas w dążeniu do celu. Problem może polegać tylko na tym, jak ich rozpoznać. W czasach, jakie obecnie panują, nieufność to cecha dość powszechna. Wielu z nich będziemy musieli przekonać do siebie. Niestety, wróg nie śpi i skrupulatnie będzie to wykorzystywał.

„Samotny Wilk: Ogień na Wodzie” to książka, która podobała mi się bardziej niż jej poprzedniczka. Pomimo wielu elementów losowych, których nigdy nie byłem zwolennikiem, czyta się ją bardzo dobrze. Jest też chyba odrobinę łatwiejsza. Podróż przez wiele krain powoduje, że jest to bardziej przygodowy tom w porównaniu z „Ucieczką Przed Mrokiem”. Jest też znacznie mniej walk, co jednak niczego jej nie ujmuje, ponieważ otrzymujemy w zamian ciekawsze elementy przygodowe. Co ciekawe, na końcu książki jest dodatkowa przygoda, gdzie wcielamy się w postać Rycerza Białej Góry. Deser dla wciąż głodnych przygód. Obok tej serii nie można przejść obojętnie. Walki ze złem nikt za nas nie wygra. Do dzieła Samotny Wilku!